Powrót.

Andrzejczak Janusz

Elżbieta Morawiec o wydanym w krakowskich „Arcanach” (108 (6/2012; s. 212 – 213) tomiku „Łagodnia”:

(…) poeta ucieka do swego azylu – harmonijnej, łagodnej natury. Wyjątkowy słuch na jej piękno, niezwykła czułość języka sprawiają, że ta poezja i dla czytelnika staje się utęsknionym i odnalezionym rajskim ogrodem. (…)


Michał Siedlecki, w periodyku „Środy Literackie”, rok Trzeci, wrzesień 2010 – czerwiec 2011, Białystok:


Proza i poezja Janusza Andrzejczaka, to symboliczne odkrywanie piękna świata ukrytego w naszej codzienności, stanowiące nowy i ważny rozdział we współczesnej polskiej literaturze.


Anna Dąbrowska, w Gazecie Częstochowskiej, 28.07.2011


Janusz Andrzejczak, to człowiek o ogromnej wrażliwości. Potrafi widzieć i czuć zdecydowanie ponad przeciętną. Zauważa też więcej, bo patrzy na świat z ogromną miłością. Ważka, brzoza czy zwykłe targowisko stają się tematem wiersza równie przejmującego, jak ten opowiadający o śmierci przyjaciół. Andrzejczak potrafi przekazać swoje emocje z taka ekspresją, że nie da się go czytać bez ich odwzajemnienia. Te wiersze nie tylko się czyta - je się słyszy, czuje, ich się dotyka. Mają konkretne kształty, barwy i zapachy. Mają dźwięk padającego deszczu, śpiewających ptaków, szumiących drzew. Malowane słowem, brzmiące, jak sonaty czy preludia - tylko tak można pisać o tej poezji.


W tomiku poezji „Ulotnia” wyd. Marszałek, Toruń, 2013


Elżbieta Morawiec:


„Ulotnia” – w tym słowie tytule tomiku Janusza Andrzejczaka przegląda się sama istota jego poezji, filozofia autora, niezwykły język tych wierszy, czułość dla wszystkiego, co nas otacza. Andrzejczak, co tak dziś niemodne, jest wrażliwym łowcą natury, rozkochany w lasach, jeziorach, przepaścistych niebach nadrzecznych. Jest też łowcą tego, co bezpowrotne i ulotne właśnie – samego życia, jego urody, ale i jego dramatów. Ta poezja tyleż jest horacjańska, co franciszkańska z ducha. Niezwykle bogata w zapomniane słowa języka, wyrasta także pięknym drzewostanem słów niepowtarzalnych, własnych...


Anna Polony:


Lubię poezję Janusza Andrzejczaka. Urzeka mnie ciepłem, prostotą, miłością do świata i ludzi. Jest jak promień słońca w pochmurnym dniu.


Leszek Długosz:


Zadziwiające! Wszystko niby znane, widziane? – A zobaczone jakby znów? Zobaczone aż tak?
ULOTNIA… nowy tomik Andrzejczaka prowadzi nas - w głąb obrazu. W las, w pejzaż jeziorny, w trakt natury, w „istotność zieleni.” – Nie widzę obecnie w naszej poezji równie czujnego, „kompetentnego” przewodnika! Ze znajomością materii, ze zmysłową wręcz czułością odsłaniają się nam obrazy…
Na szczęście świadome pióro prowadzi pewnie. Omijając wykroty sentymentalizmu, czy egzaltacji. By tak rzec, więc oko i serce myśliwego jest czułe, ale ręka i decyzja pewna i czytam te wiersze z uśmiechem i zadumą.
- Odsłania się przecież i obraz Tego, Który Patrzy… Ta suma udziela się i Temu, który Czyta. I to jest niezły trop. Z wierszy wydobyty (upolowany).


Jan Leończuk:


Wiersze Janusza Andrzejczaka osiadają w nas pięknem wytęsknionym. Jak motyle z nocy, wszak przywracają równowagę światu, pozwalając wierzyć, że czas nie prowadzi ku śmierci. Utonąć w zieloności przyrody, zatracić się w pięknie świata - odzyskując jego tętno wzruszenia - to droga do wieczności w zgodzie z rytmem ziemi i własnym sercem. Czyż więcej można oczekiwać od Poety, niż zrozumienie życia, z jego codziennymi wertepami?
Wiersze Janusza pozwalają odzyskiwać na powrót Wiarę, Nadzieję i Miłość.


W tomiku poezji „Przedziwnia” wyd. Marszałek, Toruń, 2015


Przemysław Dakowicz:


U źródeł twórczości poetyckiej Janusza Andrzejczaka stoi czułość dla niezliczonych form widzialnego świata. Człowiek jest tu zanurzony w przyrodzie i przyrodę kontempluje. Poezja podejmuje próbę przełożenia jej niewysławialności na wyrazy ludzkiego języka, konfrontuje ją z rzeczywistością kultury – obrazów, rytmów, dźwięków. Niekiedy przez płynące harmonijnie frazy prześwieca trudna polska historia, niekiedy błyska metafizyczna zaduma, pytanie o sens ziemskich spraw i porządków. Janusz Andrzejczak jest, jak się zdaje, zwolennikiem literackiej tradycji - nie eksperymentuje nadmiernie (przejawia - za Leśmianem - wyraźną skłonność do neologizmu, semantycznej migotliwości, gry znaczeniami), sięga po sprawdzone wzorce literackie, po miary wierszowe chcące oddać niezbywalny rytm tego, co istnieje. Ceni najprostsze wzruszenia i aksjologiczną jednoznaczność.


Leszek Długosz:


Przychodzi mi powtórzyć (więc wzmocnić) opinię jaką wypowiedziałem przy pierwszym spotkaniu z lekturą wierszy Andrzejczaka. Nikt chyba obecnie w poezji polskiej nie podchodzi bardziej uważnie, czujnie, subtelnie do Natury, jak właśnie to się zdarza (dzieje się) w jego tekstach... Nikt pewnie nie pozwala sobie na większą „intymność tych relacji”. Parafrazując jego sposoby językowe - temat i autor stanowią tu niemal jednię. I jeszcze atut dodatkowy - zdyscyplinowanie formy. Muzyczność tych strofek... przyjemności rytmizacji, uwodzicielskie „rozkołysanie frazy” wiersz...


Jan Leończuk:


Aby poezję na powrót przytulić i pokochać, aby dotrzeć do miejsc utraconych ślepotą dorosłości i niegdysiejszym wypędzeniem z Edenu – trzeba wejść w wersy jak w sidła, Janusza Andrzejczaka i dotknąć zauroczeniem przyrodę i jej mieszkańców, ptaki i rytm ziemi – we wschodach i zachodach, w radościach i smutkach. Zrozumieć rytm życia, tętno jego serca aby odważnie postawić krok w kolejny dzień. Za nadzieję jaką niosą te strofy - dziękuję.


Wojciech Wencel:


Janusza Andrzejczaka wymyślił Bolesław Leśmian. To słynny „topielec zieleni”, który jakimś cudem ucieleśnił się i uduchowił w naszej ponurej epoce. Jest jednocześnie postacią literacką, późnym wnukiem autora „Łąki” i samorodnym poetą. Bo choć obficie czerpie z języka swego mistrza, to jego ballady i fraszki brzmią autentycznie i nie dają się zamknąć w słowie „stylizacja”. Andrzejczak nie kłamie. Naprawdę wędruje przez leśną głuszę i przysiada nad Biebrzą. Zna wszystkie ptaki, trawy i drzewa, a one znają jego. Wytrwale buduje własny kosmos, w którym drogę wskazują przydrożne świątki, ślady polskiej historii i rodzinne tęsknoty. Czyli trzy cnoty teologalne: wiara, nadzieja i miłość.









do góry