Powrót.

Hołownia Bogdan

Recenzje:


Bogdan Hołownia – jeden z najwrażliwszych polskich pianistów jazzowych, wyśmienity aranżer, nazywany romantykiem fortepianu. Znakomity wykładowca teorii improwizacji, harmonii i nowego zapisu funkcji i akordów. Ulubiony pianista gwiazd polskiej sceny: Grażyny Auguścik, Lory Szafran, Anny Marii Jopek, Danuty Błażejczyk.
/Urząd Dzielnicy Bielany m. st. Warszawy, Wydarzenia: Koncert jazzowy duetu Agnieszka Wilczyńska / Bogdan Hołownia 20 XI 2008 r. (www.kulturalna.warszawa.pl)/

(...) Pianista Bogdan Hołownia zdobył nagrodę Fryderyka za wydany rok temu solowy album "Don't Ask Why". Już wtedy czekała na edycję płyta nagrana z amerykańskimi muzykami w Chicago. Pianiście udało się zaprosić do studia Johna Larsona, wytrawnych instrumentalistów: trębacza Arta Davisa, basistę Larry'ego Kochuta i perkusistę Jeffa Stitely'ego. Na nutach, które im wręczył, widniały nic nie mówiące im nazwiska: Władysław Szpilman, Henryk Wars, Jerzy Petersburski. Zdziwienie muzyków było jeszcze większe, kiedy przystąpili do prób, bo tematy kunsztem kompozytorskim nie różniły się od piosenek z "amerykańskiego śpiewnika" autorstwa Gershwina, Rodgersa i Harta czy Cole'a Portera. Hołownia znalazł stare nuty polskich kompozytorów okresu międzywojennego w bibliotece uniwersyteckiej w rodzinnym Toruniu. – Te "szlachetne kamyki" postanowiłem "po swojemu oprawić", czasami nieco oszlifować – zwierza się artysta na obwolucie albumu. Praca nad jazzowymi aranżacjami była trudna, ale czasami pianista pozostawiał "perełki", jak sam to określił, w spokoju. Nawet słuchacz nieobeznany z jazzowym repertuarem zachwyci się interpretacjami Bogdana Hołowni i jego amerykańskich kolegów. Bo jak tu nie wzruszyć się słuchając kanonu polskiej piosenki: "Miłość ci wszystko wybaczy", "Młodym być i więcej nic", "Jesienne róże" czy "Powróćmy jak za dawnych lat". Radosne, a chwilami rzewne melodie grane są z polotem, chwytliwe tematy skłaniają muzyków do solowych popisów, ale niezbyt frywolnych. Przewodnikiem po kawiarniach i salonach lat 20. jest oczywiście fortepian Hołowni, romantyczny, uwodzicielski i nostalgiczny. Znakomity album praktycznie dla każdego. Czyżby kolejny Fryderyk dla artysty?
/Marek Dusza: Szlachetne kamyki. Rzeczpospolita, z dn.  16 XI 2001/

…Macie wspaniały jazz w Polsce - stwierdził jeden z amerykańskich muzyków, wysłuchawszy kilku starych piosenek, nagranych na taśmie przez Bogdana Hołownię.
Stało się to za sprawa pomysłu, na jaki wpadł ten pianista, znalazłszy w uniwersyteckiej bibliotece w Toruniu plik nut Władysława Szpilmana, Henryka Warsa, Jerzego Petersburskiego, Artura Golda i Erwina Ralpha. Były to wszystkim znane przeboje lat przedwojennych, nagrane w sposób jazzowy. Będąc trzy lata temu w Chicago, Bogdan Hołownia zastanawiał się, jakiego użyć sposobu, aby w godnym gronie nagrać właśnie te tematy na płytę. Obracał się, rzecz jasna, w środowisku muzyków jazzowych, aliści skłonienie tych najlepszych do współpracy nie jest rzeczą łatwą. Wyjście znalazła niezawodna Grażyna Auguścik, która zaproponowała, aby nagrane na taśmie "kawałki" rozdać wybranym muzykom i zaproponować im "dogranie" reszty według własnych pomysłów. Tymi wybranymi okazali się Art Davis, profesor muzyki uniwersytetu chicagowskiego, Larry Kohut, studyjny sideman i Jeff Stitely, którego Hołownia słyszał na jednym z koncertów. Wszystkim trzem propozycja przypadła do gustu i w ten sposób w lutym 2000 roku czterej muzycy spotkali się w studiu i doszło do seansu, podczas którego nagrano dziesięć piosenek. Amerykanie to dojrzali i doświadczeni muzycy, których dyscyplina i wspaniałe rozumienie intencji inicjatora pomogło w stworzeniu odpowiedniego charakteru i nastroju płyty. Bogdan Hołownia, muzyk niezwykle komunikatywny i przystępny, gra muzykę delikatną – chciałoby się rzec – subtelną, dla każdego ucha. Choć – aby nie było nieporozumień – mamy do czynienia z prawdziwym jazzem. Piękna harmonia, akordowe plany lewej ręki i perełkowe improwizacje prawej mogą zaspokoić gust nawet takiego "old boya", jak niżej podpisany. A propos dziadków. Otóż Bogdan Hołownia poświęcił swa płytę dziadkom ze strony matki, Marii i Adamowi Jaśkiewiczom z Torunia, którzy dostojnie figurują na zamieszczonej w folderku fotografii. Wszak wszystkie kompozycje pochodzą właśnie z ich epoki... Ale, jak materiał stworzony przez Szpilmana i jego kolegów jest jazzowo nośny, można się przekonać, słuchając właśnie tej płyty. Podobno Jeff Stitely, usłyszawszy "Jesienne róże" Artura Golda, oniemiał z zachwytu. Właśnie ten utwór najbardziej podoba mi się z całej płyty. Wszystko w tym utworze jest należycie wyważone, nikt nikomu nie przeszkadza, a solo kontrabasu i całe głębokie tło, jakie wytwarza ten instrument, jest wręcz porywające. Początkowa, banalna bieganina perkusji szybko przemienia się w swingującą rzekę dźwięków. Warto na zakończenie stwierdzić, że nieliczni słuchacze z Polski mieli okazję słyszeć Arta Davisa, Larry'ego Kohuta i Jeffa Stitely'ego na koncercie w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Bogdan Hołownia dowcipnie stwierdził, że po wydaniu niniejszej płyty może w życiorysie podawać, iż nagrywał z Davisem! Ale to tylko żart. Każdemu melomanowi życzę, aby płytę Hołowni miał na podorędziu – przyda mu się na smutne, zimowe wieczory.

/Marek Cabanowski: Bogdan Hołownia – "Chwile". Jazz Forum, 2004/






do góry