Szalewska Krystyna
Ankieta:
Najważniejsze osiągnięcia artystyczne:
Wyjazd na plener malarski do Wdzydz Kiszewskich na Kaszubach (koniec sierpnia/początek września 2009), kontynuacja cyklu prac malarskich przedstawiających pejzaż z ulubionymi cytatami z Psalmów i wierszy, przemawiających do widza głębią filozoficznej refleksji i wywołujących zadumę.
Książka, która wywarła na mnie największe wrażenie:
Quo vadis Henryka Sienkiewicza przeczytana we wczesnej młodości i Biblia - odkrycie lat dojrzałych, z którą nie rozstaję się nawet w czasie wyjazdów wakacyjnych i dalekich podróży.
Toruń lubię za…
Toruń kocham za przepiękny konglomerat gotyckiej architektury połączonej z zielenią drzew i oplatających stare mury pnących się winorośli i bluszczy obdarzonych wieczną żywotnością... Tworzy to, szczególnie nocą atmosferę tajemniczości i romantyzmu.
Ulubione miejsca w Toruniu:
Moje ulubione miejsca to Bazylika Katedralna Świętych Janów oraz nocą widok z mostu na panoramę Torunia i jej lustrzane odbicie w wodzie drgające nieustannym bogactwem zmieniających się kształtów i kolorów.
Zainteresowania artystyczne i nie tylko:
Bardzo kocham muzykę organową, jest ona natchnieniem dla mnie przy tworzeniu moich prac. Często lubię chodzić na koncerty, które odbywają się w pięknych toruńskich kościołach, gdzie bogactwo architektury i sztuki sakralnej potęgują przeżycia i wywołują wizje, które często na żywo rysuję w notesie, lub zapisuję w formie wiersza, czy poetycko - filozoficznej refleksji.
Czas wolny wypełnia mi…
Właściwie to nie mam tak zwanego "wolnego czasu". Jedynie wyjazd nad morze do moich ulubionych miejsc pozwala mi naprawdę odpocząć i zregenerować siły...
Twórca, którego cenię najbardziej:
Na pierwszym miejscu wśród twórców, których najbardziej cenię jest Stanisław Wyspiański. Następnie Sandro Botticelli i Gaspar Dawid Friedrich.
Gdybym nie była tym, kim jestem, to…
Po prostu nie wyobrażam sobie, że mogłabym być kimś innym niż jestem... Marzyłabym jedynie o tym, aby zamieszkać na jakiejś pięknej wyspie i całymi dniami móc tylko malować, rysować i pisać ulubione wiersze...
Autorytetem dla mnie jest…
Autorytetem największym był dla mnie i pozostanie na zawsze Papież-Polak Jan Paweł II - dziś Sługa Boży...Po Jego śmierci wydałam książkę (album) Zawsze będziesz, w której w sposób filozoficzno-poetycki wyraziłam swój zachwyt i uwielbienie dla Jego tak bogatej i wszechstronnej osobowości twórczej i profetycznej (prorockiej).
Najmilsze wspomnienie z dzieciństwa:
Urodziłam się na wsi... Z okna mojego domu patrzyłam na gęstą ścianę lasu. Wujek Kostek, którego bardzo lubiłam, przychodził i zabierał mnie na takie szalone wędrówki. Mogłam wówczas do upadłego skakać po puszystych kępach mchu, zaglądać do głębokich sadzawek zwanych torfowniakami, gdzie rosły żółte lilie wodne, mogłam wdrapywać się po korzeniach i splątanych gałęziach olchy, nasłuchiwać kukania kukułki i pukania dzięcioła... Wujek Kostek opowiadał mi o krasnoludkach, które mieszkają w lesie pod kępami mchów i w dziuplach drzew. Cały czas w mojej dziecięcej wyobraźni żył ten niezwykły świat ich królestwa. Sama pisałam i rysowałam na kartkach zeszytu niezwykłe historie z ich życia, aż pewnego wieczoru, kiedy wpatrywałam się w fioletową od zmierzchu ścianę lasu, w nadziei, że zobaczę małego ludka... dowiedziałam się, że to wszystko było kłamstwem, że taki świat w ogóle nie istnieje... Poczułam się bardzo zawiedziona i smutna... Później, po wielu latach często wracałam we wspomnieniach do tego okresu dzieciństwa i dziś wiem, że był on dla mnie wielkim skarbem...
Nauczyciel lub mistrz, którego pamiętam:
Nauczycielem moim, którego najbardziej zapamiętałam był Ryszard Krzywka, wspaniały pedagog, człowiek niezwykle konsekwentny i wymagający, a jednocześnie promieniujący jakimś wewnętrznym urokiem i dobrocią serca.
Najbardziej szalone, niezwykłe lub fascynujące wydarzenie z mojego życia:
Pamiętam... Było to w lipcu 1989 r. - późne popołudnie... pogoda piękna, słoneczna... Wypłynęłam łódką z moją 15-letnią siostrzenicą Agnieszką na jezioro i tak pływałyśmy już sporo czasu, rozkoszując się spokojną taflą wody i delikatnym powiewem wiatru... Powoli słońce zaczęło chylić się ku zachodowi... byłyśmy na środku jeziora. Nagle ogarnęła mnie jakaś szalona euforia szczęścia i zachwytu. Patrząc na piękno zachodzącego słońca... w jednej chwili skoczyłam z łódki do wody i zaczęłam pływać, podziwiając złote, drgające refleksy światła. Po dłuższym czasie zmęczyłam się i postanowiłam z powrotem wejść do łódki... ale niestety nie udało się. Poprosiłam, żeby Agnieszka podała mi wiosło, ale wówczas łódka zaczęła się niebezpiecznie przechylać i po kilku nieudanych próbach wskoczenia z powrotem zrozumiałam, że jedynym wyjściem jest uczepienie się łodzi i dopłynięcie w ten sposób do brzegu. Nikogo nie było w pobliżu, kto mógłby udzielić pomocy. Uświadomiłam sobie, że jesteśmy same na środku wielkiego jeziora... po zachodzie słońca. Zrobiło się chłodno i zaczął wiać wiatr. Agnieszka cały czas wiosłowała i siły zaczęły ją opuszczać, bo musiała jeszcze mnie holować. Dopłynęłyśmy po kilku godzinach. Byłam kompletnie zmarznięta, a ręce i nogi miałam zupełnie skostniałe. Dopiero następnego dnia zrozumiałam to wielkie moje szaleństwo i dramatyzm tej sytuacji. Jeszcze dziś ciarki mi przechodzą po placach, gdy sobie uświadomię, czym mogłaby się zakończyć ta brawurowa, fascynująca eskapada...
do góry
Galeria
Poezja
Publikacje
Wystawy
Krystyna Szalewska, 1974 r.
Wystawa poplenerowa w Charzykowych, 1969 r.