Wasilewski Andrzej
Recenzja:
Andrzej Wasilewski tworzy świat uzbrojony. Każda rzecz delikatna wymaga oprawy, nie tylko po to, by przetrwać, ale też, by zyskać tę cechę w kontekście. Potrzeba wiele kwarcu i metalu, żeby zobaczyć ruchome obrazy. Te wielkie skomplikowane urządzenia pulsują i wysyłają znaki. Właściwie nie wiem, czy te obrazy zostały zamknięte w metalowych puszkach, czy też te puszki zostały ożywione tym ruchem z ekranu. Być może kolejne prace Wasilewskiego wychodzą z "zapuszkowania", ale nie pozbywają się tej chłodnej metalowej oprawy. Współcześni ludzie często odnajdują harmonię w rytmicznych dźwiękach maszyn. Maszyny bywają przyjazne, kiedy są oswojone i pozwalają się kontrolować. Maszyny Wasilewskiego są niebezpieczne. Przypominają urządzenia medyczne, które ingerują w organizm biologiczny i zawsze pozostają innym. Przywodzą na myśl cyborgi, które pozostają nieoswojone, nieludzkie. Powodują dyskomfort kiedy reagują na obecność człowieka. Być może dlatego z prac Wasilewskiego emanuje niepokój. "Transfuzja" to bez przerwy pracująca maszyna. Emituje agresywne obrazy, ale też ulega pewnemu rozdwojeniu, które jest poniekąd efektem ubocznym jej pracy. Kiedy czujnik rejestruje bezruch, maszyna uruchamia drastyczny obraz samospalenia człowieka. Napięcie wzrasta do granic lecz pętla powoduje, że nie ma końca i samoistnie wygasa. I wtedy zaczyna się transfuzja, ale wymiana płynu jest zamknięta, czyli właściwie nigdy się nie oczyszcza.Pewna kobieta 11 września w Nowym Jorku oglądała przez okno swojego domu palące się wieże, ale widok ten był dla niej tak nie do wytrzymania, że wolała włączyć telewizor i oglądać transmisję tego obrazu.
Dorota Chilińska
do góry