Kryszak Janusz
Poezja:
Biała chimera
Plac ratuszowy przecina w pośpiechu, po przekątnej jasnego kwadratu, młody mężczyzna i staje nagle u podnóża przesłonecznionych murów kościoła Marii Panny, którego wieże ujrzał znienacka poruszone pyłem słonecznym.
I się rozchwiała cała pewność jego dojrzałego ciała, ostrożnie dłonią przeciąga po spękanym murze i palce obcymi nazywa wyrazami, i bełkocze ciemnym słowem nagle nieprzydatnego języka.
A smugi spalin sączą się między drobinami wirującego powietrza.
I szeleszczą wiosenne płaszcze przechodzących ludzi.
I głosy się krzyżują bezładne między ciasnymi ulicami, gdy miasto poruszone tratuje biała chimera, czego nikt, prócz stojącego niepewnie mężczyzny, nie widzi tak dotkliwie, tak przenikliwie przedpołudniowej wiosennej niedzieli.
(Ze zbiorku wierszy Toruński pejzaż. Poetycki wizerunek miasta)
do góry