Powrót.

Kwinto-Koczan (Wuka) Wiesława

Wiersze (wybór)


Deszcz


Kocham deszcz, choć boję się wody.
Lubię, kiedy poleruje miejskie bruki
do lśniącej gładkości pestek granatu,
skupia uwagę przechodniów
na szeleście kropel, kałużach, chmurach.
Mogę wtedy bezkarnie przytulić się
do Twego ramienia udając,
że mamy tylko jeden, jedyny parasol.
Niby to przeczekujemy ulewę pod
Daszkiem Krzywej Wieży,
ale tak naprawdę oswajamy dla siebie
kolejne miejsce, do którego pobiegną
nasze myśli, gdy tylko znów zacznie padać.


Listopad w Toruniu


Wiatr poranną gazetę
po zaułkach przegania,
pizzicato gra zegar na wieży.
Nogi bolą Flisaka
od ciągłego stania,
palcem w niebo Astronom
wciąż mierzy.
Obłokami podbita
szarość nieba wilgotna,
złotą haftką zapięta
pod szyję.
Rozchłostane gałęzie
w tańcu świętego Wita
i strażacka syrena gdzieś wyje.
Już autobus odjechał
w swą ostatnią dziś drogę,
kpiąco mruga zepsuta latarnia.
Dla księżyca jej światło,
to dziś marna pociecha.
Mglisty Anioł do siebie przygarnia.


Maj w Toruniu


Zamiast zielonych wzniesień
Czerwone szczyty dachówek.
Zamiast szumiących lasów
Samotny świerk nad lasem anten.
Tylko serce
nie wyraża zgody
na najdoskonalsze
imitacje.


Kobiety bieszczadzkie


Małe herosy, ziemskie anioły,
o których nikt nie śpiewa.
Do serca przytulą,
chlebem nakarmią,
modlitwą zapłaczą.
Gdy trzeba na wojnę pójdą
z całym światem,
u boku tego swojego.
Bywa, że dwa kroki przed nim.






do góry