Powrót.

Puciata-Mroczyńska Małgorzata

Obrazy Małgorzaty Puciata-Mroczyńskiej to kolorystyczne kompozycje odnoszące się w swym aluzyjnym przedstawieniu do motywów pejzażu zatrzymanego gdzieś na granicy wewnętrznej refleksyjności. Kolor, kładziony płasko i gęsto, miejscami rwanymi duktami pędzla, traktowany jest jako nośnik nastroju i jako środek do budowania głębi niedookreślonych przestrzeni, tajemniczych mroczno-błękitnych toni, umykających (ale nie do końca) od konkretnych przedstawień i znaczeniowych asocjacji.

Ukierunkowane opozycyjnie akcenty, rytmy, smugi i drobne zadraśnięcia tworzą tzw. architekturę kompozycyjną obrazu. Małgorzata Puciata-Mroczyńska wypowiada się prawie już językiem czystego malarstwa, nasyconymi barwami geometrycznego porządku, gdzie jeszcze krok i witkacowskie pojęcie "czystej formy" miałoby swoje kolejne, żywe uzasadnienie. Miałoby, lecz tak do końca nie ma, gdyż artystka nie traci w ostateczności źródłowego kontaktu ze światem zewnętrznym. Stara się utrzymać tę rwącą się niekiedy nić i powiedzieć coś o kolorze i przestrzeni pejzażu, który jest jednocześnie jej "pejzażem wewnętrznym", jej duchowym wyznacznikiem przeżyć wynikających z aktywności psychicznej swojej "jaźni", oraz z penetracji problemów fundamentalnych dla egzystencji każdego człowieka.

Aluzyjne pejzaże (lub jak kto woli abstrakcyjne kompozycje) Małgorzaty Puciata-Mroczyńskiej mają swój urok zmysłowej "aksamitności" i prowokują do odszukiwania w nich własnych skojarzeń, zawoalowanych czasami mgliście w chromatyce jednej tonacji kolorystycznej, a czasami zdynamizowanych ostrymi zestawieniami kontrastów. Mówią o dwoistej naturze rzeczywistości i o jej metafizycznym rdzeniu. W rezultacie bliższego obcowania obrazy te wydają mi się jakimś metafizycznym zaproszeniem do snu, w którym to śnie dopiero pojawią się gdzieś tam wolno idący ludzie. To oni będą odkrywać tajemnice błękitów, zieleni, słonecznych ugrów i żółci, pełzających jadowicie czerwieni.

Obrazy Małgorzaty Puciata-Mroczyńskiej zachęcają, aby w nie wejść, ukryć się w czymś bezosobowym, bezimiennym i tam dopiero zastanowić się nad czasami nieuchwytnym i przewrotnym sensem sztuki. Świadomy stan "otwarcia" i "wyczekiwania" stanowi o atrakcyjności tej artystycznej propozycji.
/Stanisław Tabisz/






do góry