Powrót.

Wysocka Anna

Recenzja:


"Upłaszczyznowienia", niech będzie. Tak nazywa Anna Wysocka swój kolejny cykl – jak często o nich mawia – obiektów malarskich. Jeśli sobie przypomnimy, że właściwy jej debiut publiczny sprzed ośmiu lat, który zaskakiwał i zdumiewał swoją dojrzałością – Mandale – był nie tylko dumną demonstracją artystycznego zwycięstwa z niełatwą materią użytego surowca (farby, kleje, blachy), ale także procesem wyrywania się ze swoją artystyczną tajemnicą ku przestrzeni (reliefowe faktury), jeżeli będziemy pamiętać, że kolejne cykle – Futuroidy i Destrukty – rozpoznawalne w swojej zwierzęco-organicznej tematyce, lewitowały w dosłownej wielowymiarowości, choć w różnym stopniu, to obecny powrót do "płaszczyzny" musi zastanawiać.
"Z płaszczyzny powstałaś – o, twórczości Anny W.! – i do płaszczyzny powracasz?" – można by z odrobiną prowokacyjnej przekory zapytać. Ale nie, tak nie wolno. Jest bowiem oczywiste, że mamy w przypadku młodej artystki do czynienia nie z kilkufazowym procesem technologicznym rozłożonym na lata, ale z prawdziwie fascynującą twórczością, więc nic tu nie jest tak proste jak powyższe zdanie z pytajnikiem.
Ilekroć patrzę na dzieła Anny Wysockiej, także na te z Upłaszczyznowień, a może zwłaszcza na nie – wyobraźnia podsuwa mi Mickiewiczowskie słowa o "trudzie trudów" z Wielkiej Improwizacji. Myślę nie tylko o wielkim wysiłku intelektualnym znamionującym każdy proces tworzenia, prześladujący jako warunek konieczny każdego artystę, ale i o trudzie fizycznym. Proszę pomyśleć: w pracowni artystka ma do przerobienia tysiące kilogramów ciężkiej blachy, jej pędzlem jest palnik acetylenowy, gilotyny i noże do cięcia metalu, młotki i co tam jeszcze... A tu stoimy przed olbrzymim kształtem prezentującym swoje wdzięki jakby na scenicznym proscenium, w jakimś malarskim teatrum, wbrew prawom grawitacji. Lekkość bowiem zawarta w obiekcie, nadana mu wbrew istocie materii, zagadka tematu (raz trudniejsza, raz łatwiejsza), finezja kształtów z pogranicza jubilerskiego – na najwyższym poziomie – rękodzieła, wreszcie fantazja, bez której każdy artystyczny obiekt jest li-tylko bezdusznym, martwym przedmiotem – to wszystko wciąga nas w ten świat, którego na co dzień się nie domyślaliśmy, a który został nam wspaniałomyślnie tutaj darowany.
Moim zdaniem Upłaszczyznowienia zwiastują w proponowanych dziełach nowe elementy, poprzednio z rzadka obecne w tej niezwykle świadomej twórczości, elementy, które wciągają nas w liryzm (jako odbicie ego Anny W.) i każą podziwiać lapidarność (jako metodę w drodze do syntezy). Suma dotychczasowych dokonań na płaszczyznach malarskich i w rzeźbiarskiej przestrzeni daje Annie Wysockiej dostateczną ilość doświadczeń i tworzywa dla snucia refleksji, dla odważniejszego, dalekiego od ekshibicjonizmu odsłaniania swojego wnętrza i targających nim emocji, dla maestrii warsztatowej wreszcie. W tym sensie Upłaszczyznowienia są dla mnie niespodzianką. I myślę, że także są niespodzianką dla każdego, kto śledzi twórczą drogę Anny Wysockiej. To dobrze. To bardzo zobowiązujące i intrygujące zobowiązanie na przyszłość.

/Piotr Załuski: Niespodzianka Anny W. Dostęp on-line: http://www.freespirit.pl/aw/


Autorecenzja:


Tworzę obiekty na granicy płaszczyzny i przestrzeni. Inspirującym tworzywem jest dla mnie metal. Jego chłód, zapach i kolor fascynują mnie od wielu lat. Wykorzystuję blachy oraz stalowe pręty. Rozgrzewam je do temperatury, w której stają się lawą możliwą do formowania. W ten sposób preparuję własną materię. Dzięki użyciu technik spawania, mogę przełamywać opór metalu, pogłębiając obszar wykorzystania jego walorów. Fascynują mnie skrajne warunki, w jakich realizuję obiekt.
Ogień - towarzyszący spawaniu, żywioł budzący dystans, przywołuje pierwotne instynkty. Ulegam jego magii, tak jak magii rozżarzonego metalu. Wyczuwanie jego wewnętrznej struktury, napięć i odprężeń, pozwala nadawać mu kształt. Szczególne są niuanse kolorystyczne powstające podczas spawania. Ich gama rozszerza się wraz z postępującym procesem rdzewienia metalu. Nie ingeruję w patynę wpisaną w czas. Obserwuję te przeobrażenia. Rezygnując z upiększania materii, chcę pokazać prawdę o niej. Z uwagą poszukuję teł dla spawanych figur. Tła są podstawą ich wklęsłości i wypukłości, punktem odniesienia. Kontrastem pomiędzy płaszczyzną a figurą ustanawiam symboliczną przestrzeń. Upłaszczyznowione figury tkwią pomiędzy bytem i niebytem, pomiędzy znanym, namacalnym a poznawanym - uwidocznianym.
W swojej drodze twórczej od abstrakcji, których źródłem były obserwacje mikroskopowe, poprzez wyobrażenia otoczenia zadziwiającego swoją niezależnością (zwierzęta), dochodzę do człowieka.
Postrzegam człowieka jako szczególny punkt Wszechświata. Rozważam jego kondycję, karmę, sens.

/Anna Wysocka, 2009/






do góry