Powrót.

Zajko Marek

Recenzje:


...Marek Zajko, wybiera najchętniej postać ludzką, jako temat dla swoich graficznych studiów. W sposób szczególny traktuje ją w łukowym zgięciu, jakby chcąc przez to przywołać to osobliwe w sztuce pole znaczeń, jakie powstaje między napięciem, a spoczynkiem, czytelną linią, a mgławicą kresek, czy ruchomością plam. Jest w takim spotkaniu przeciwnych znaczeń również coś graficznie archetypicznego, przywołującego ów wspomniany związek, jaki powstał na początku XVI wieku między miedziorytem a akwafortą, tak niesłychanie brzemienny w artystyczne skutki. Ale jakiekolwiek by one nie były w coraz to nowych obrazowych wcieleniach, zawsze będą nosiły też znamię świadomości i charakteru sztuki (...) Ta, którą rozpoznaję w grafikach Marka Zajko jest dla mnie dostateczną gwarancją, że w tej młodej dojrzewającej przecież dopiero twórczości nie będzie rzeczy z gruntu chybionych, pustych gestów, fałszywych kroków, na nic zdających się deklaracji. Mogą być tylko niepowodzenia, ale one są ważne, tylko umiejętność ich rozpoznawania i wola przezwyciężania tak, aby nieustannie móc się zbliżyć do owego "cienia postaci", która dla Norwida była figurą ukochania w sztuce tego, czym warto dzielić się z innymi. Bo tak naprawdę tylko to się w niej liczy...
/
dr Bogusław Mansfeld/


(...) Artysta jest młody, dopiero na początku swojej drogi twórczej, ale już zdążył wypracować swój własny styl obrazowania, zwłaszcza w grafikach. Grafiki te to akwaforty, czasem łączone z akwatintą, sporych rozmiarów, czarno-białe, a niektóre z nich z dodatkiem koloru. W tych pracach, o oszczędnych środkach wyrazu występują postacie pojedyncze lub w niewielkich grupach, to znów same twarze. Figury te są najczęściej bliżej nieokreślone, wieloznaczne, zdeformowane i jakby okaleczone. Artysta przedstawia je bez bliższego powiązania z tłem, stąd ich jakieś wyobcowanie, wyalienowanie, izolacja. Same postacie są niemal wirtualne, nierzeczywiste, senne, lunatyczne, a tło czasem ledwie zaznaczone. Niemniej jednak figury te są pełne wyrazu; mimo sporej masy i wizualnego ciężaru nie są pozbawione wewnętrznego ruchu, dynamiki i lekkości - niektóre z nich wydają się tańczyć, to znów obracać się w wirującym transie (...) Niewątpliwie postacie te nasuwają odbiorcy różne skojarzenia i domagają się wielorakich interpretacji semantycznych. Można je traktować, jako swoiste i niedopowiedziane "cienie postaci", to znów jako wyodrębnione, same w sobie i dla siebie "światy", zastygłe w swoich gestach i trwaniu, w swoich wewnętrznych dramatach i skupieniu. Najważniejsze jest jednak to, że są one nieobojętne dla widzów, każdy musi choć przez chwilę uruchomić przy nich swoją wrażliwość, wyobraźnię i refleksję. Każdy musi włożyć choć odrobinę swojego wysiłku w ten ogląd. I na tym polega właśnie wartość profesjonalnej sztuki (...)
/dr Tadeusz Marciniak/






do góry