Powrót.

Wiśniewski Mieczysław

Recenzje:


Stworzenie własnego rodzaju wypowiedzi artystycznej, wynalezienie nie używanego dotychczas, nowego systemu znaków stanowi w sztuce ten bardzo wysoki próg, który tylko niewielu artystom udaje się przekroczyć. Osiągnięcie takiego osobistego stylu, który staje się znakiem rozpoznawczym twórcy, dokonuje się zazwyczaj w dwojaki sposób: bądź dzięki raptownemu olśnieniu, oznaczającemu odkrycie tej jedynej właściwej koncepcji przekazu dla nurtujących artystę rozważań, bądź też drogą wieloletniego do niej dochodzenia poprzez eksperymenty dyktowane ciągłym poczuciem niedosytu i potrzebą doskonalenia. Twórczość Wiśniewskiego — to ten drugi przypadek. Dochodzenie do własnej, dojrzałej formuły malarskiej wypowiedzi trwało u Niego ponad 20 lat (od ukończenia studiów w 1954 r. do roku 1975). Jest on wszakże kreacją znikąd nie powtórzoną, a tak osobliwą i odmienną od wszelkich innych, że również wyjątkowo niedogodną dla potencjalnych naśladowców. W pewien sposób zbliżona do obrazów Gottharda Graubnera — pozostaje od nich odległa tak motywacją, jak ostatecznym efektem. Analogiczny zamysł odnaleźć można jedynie u Enrico Castellaniego na początku lat sześćdziesiątych. Trudno jednak doszukać się w biografii Wiśniewskiego jakiejkolwiek możliwości zetknięcia się z tym okresem działań włoskiego artysty. Hipotezie o jego wpływie na sztukę toruńskiego twórcy przeczy zresztą wieloletnia i mozolna, a przede wszystkim niezwykle konsekwentna droga, jaką odbył, dochodząc do swej oryginalnej kreacji. Szukając źródeł malarstwa Mieczysława Wiśniewskiego autorzy poświęconych mu tekstów sięgają do jego młodzieńczego zauroczenia kubizmem, próbują ująć jego sztukę jako swoisty dialog z Malewiczem, albo tworzą przerzutnię wstecz, aż do baroku, w błyskach odbitego światła na jego płótnach dostrzegając analogię do barokowych kluczy kompozycyjnych — rozjaśnionych na obrazach punktów, służących koncentracji uwagi odbiorcy. Być może w każdej z tych prób odnalezienia związków czy pokrewieństw ze sztuką artysty zawarte jest ziarno prawdy. Jeśli jednak skrupulatnie prześledzić jego twórczość od najwcześniejszych prac po wynalezienie nowego i właściwego mu odtąd sposobu działania, wraz z nową techniką: rodzajem materiałów i ich użyciem — to proweniencja jego formuły artystycznej staje się dość czytelna. Wszak od początku niemal samodzielnej twórczości Wiśniewskiego obserwować w niej można trzy generalne cechy, które nie zostały nabyte ani w czasie studiów na uczelni, gdzie terminował głównie u prof. Stanisława Borysowskiego — kolorysty i kubizującego grafika, ani od któregokolwiek z kolegów. Są to osobiste, indywidualne właściwości-upodobania; najbardziej istotne, bo wrodzone, nie dające się przeto ani wyrugować, ani zagłuszyć. Pierwsza stanowi nadrzędną potrzebę ładu, porządkowania, druga; upodobanie w materialności, przedmiotowości zgrzebnego lub opornego tworzywa, trzecia — wobec poprzednio wymienionej przeciwstawna — fascynacja tym, czego się nie da dotknąć, ani pochwycić. Krótka, mało znacząca faza obrazów geometryzowanych, występująca bezpośrednio po studiach, mogła być rezultatem wpływu kubizowanych prac prof. Borysowskiego, u którego robił dyplom, albo też była pierwszym przejawem, może nawet jeszcze nie uświadamianej, potrzeby porządkowania w tamtym czasie znajdującej wyraz w syntetyzowaniu... Refleksje, jakie te dzieła nasuwają, prowadzą także w inne rejony. Przypominają o relatywności wszelkich zjawisk i doznań, wyrażają tęsknotę za doskonałym ładem i trwałymi, niezmiennymi wartościami, ale także i za tym, co nieuchwytne dla zmysłów i niedościgłe.
/Bożena Kowalska: Szkic o twórczości Mieczysława Wiśniewskiego. 1994, XII/


Mieczysław Wiśniewski zdaje się pod pewnymi względami nawiązywać do malarskiej tradycji zainteresowania światłem, a jednocześnie ją przekracza. Obrazy jego można uznać za swoiste przedmioty chwytające światło, jednak nie po to, żeby je podporządkować ściśle celom kompozycyjnym, ale by uwzględnić jego swobodną grę. (…) Trudno byłoby uznać Wiśniewskiego za zwolennika unizmu, jednak analizując kompozycję jego obrazów łatwo dostrzec odniesienia do koncepcji kompozycyjnych Strzemińskiego.(…)
/Grzegorz Sztabiński: Układy sferyczne, 2005/






do góry